Ofiara dla większej sprawy
Minęły już trzy lata, odkąd białoruski reżim zamknął za kratami Andrzeja Poczobuta. Dziennikarz i jeden z liderów mniejszości polskiej na Białorusi nie chciał ani prosić Aleksandra Łukaszenki o łaskę, ani odzyskać wolności w zamian za opuszczenie kraju. – Pokazuje, że problem jest szerszy, że w łagrze siedzi nie tylko on, ale cały naród – mówi opozycjonista Paweł Łatuszka.
Przed pomnikiem Ewakuacji Bojowników Getta Warszawskiego natknąłem się niedawno na grupę nastolatków. Ich polszczyzna zdradzała, że przyjechali z daleka. Litwa? Białoruś? – Grodno – dumnie odpowiedziała opiekunka grupy. Od razu zaprosiłem ich do mieszczącej się tuż obok redakcji „Rzeczpospolitej”. Dzieciaki po raz pierwszy zobaczyły, jak powstaje gazeta, jak pracują redaktorzy i wydawcy serwisów internetowych oraz wydania papierowego. Tego nie mieli w swoich planach, lada moment czekała ich wizyta w pobliskim Muzeum Powstania Warszawskiego. Na pożegnanie każdy dostał świeżą poranną gazetę.
– Kto chciałby zostać dziennikarzem? – zapytała nauczycielka. – Ja chciałbym – nie czekając na resztę oznajmił jeden z chłopców. Jak się nazywasz? – zapytałem. – Jarek Poczobut – odpowiedział. Zamurowało mnie, nie mogłem wydusić z siebie słowa. Chłopak, którego listów nie przepuszczają do uwięzionego przez dyktaturę ojca-dziennikarza, chce wykonywać ten sam, co on, zawód.
Syna Andrzeja Poczobuta właściwie nie znałem. Owszem, widziałem go kiedyś w Grodnie, ale był jeszcze wtedy kilkulatkiem. W grudniu 2012 r. wraz z Arturem Borzęckim z „Interwencji” Polsatu udaliśmy się na Białoruś, by opowiedzieć o prześladowaniu mieszkających tam Polaków. Zrobiliśmy kilkudziesięciominutowy reportaż „Zakazana wolność na Białorusi”....
Archiwum Rzeczpospolitej to wygodna wyszukiwarka archiwalnych tekstów opublikowanych na łamach dziennika od 1993 roku. Unikalne źródło wiedzy o Polsce i świecie, wzbogacone o perspektywę ekonomiczną i prawną.
Ponad milion tekstów w jednym miejscu.
Zamów dostęp do pełnego Archiwum "Rzeczpospolitej"
ZamówUnikalna oferta